G. Wesołowski: - Zostały trzy mecze i trzeba je wygrać

Piłkarze Radomiaka w sobotnich derbach Radomia zaprezentowali się z korzystnej strony tylko przez 45 minut. Dobra gra i walka do końca w drugiej połowie nie wystarczyła jednak nawet na remis z dobrze dysponowaną, a przede wszystkim skuteczną do bólu Bronią. - Zagraliśmy z Bronią tylko 45 minut - mówi trener Grzegorz Wesołowski. Z czego to wynikało? M. in. o tym rozmawialiśmy ze szkoleniowcem RKS-u tuż po zakończeniu pojedynku.

W pierwszej połowie zieloni popełnili o dwa błędy w obronie za dużo, które skutkowały utratą dwóch goli. - Dwie z trzech bramek straciliśmy w momencie kiedy mieliśmy piłkę przy nodze. Straciliśmy ją, poszły piłki prostopadłe i sytuacje sam na sam - ocenia trener Wesołowski.

Radomiak przed przerwą nie radził sobie nie tylko w obronie, ale nie istniał również w ofensywie. - Każdy z zawodników grał zbyt indywidualnie. Innym mankamentem było to, że przegrywaliśmy wszystkie pojedynki o górną piłkę. Tu Broń zdecydowanie wygrała - dodaje szkoleniowiec teamu ze Struga.

Po zmianie stron w ofensywie Radomiaka wreszcie zaczęło się coś dziać. Dużo wpływ na to miało pojawienie się na placu Krzysztofa Wierzby. - On i Daniel Barzyński, którzy weszli z ławki wnieśli dużo dobrego. Paweł Tarnowski strzelił bramkę w momencie gdy zagrał klepkę z Cezarym Czpakiem na małej przestrzeni. Pewnie gdyby pokazali tą bramkę w lidze niemieckiej, to by się zachwycali. Jeżeli zawodników zmusi się do gry zespołowej, kombinacyjnej, to będą tego efekty. W przeciwnym razie nie - nie ma wątpliwości Grzegorz Wesołowski.

Przegrana w derbach z Bronią na pewno przyniosła opiekunowi drużyny Radomiaka wiele wniosków i przemyśleń. - Mam swoje przemyślenia po tym meczu i zapewne będzie to widać w kolejnych spotkaniach. Jeżeli ktoś będzie grał słabo, to będzie siedział na ławce. Kto będzie się prezentował dobrze, to wywalczy sobie miejsce w wyjściowym składzie.

- Chwała zespołowi, że się podniósł i oprócz głupot, które wynikają z jakieś nonszalancji, pokazaliśmy też charakter. Szkoda tej wspaniałej publiczności w której było widać, że pragną oni zwycięstwa. Nie ma się co jednak załamywać. Musimy się zabrać dalej do ciężkiej pracy. Zostały trzy mecze i trzeba je wygrać - zakończył trener Radomiaka.